Polskie hity natury
To znaczy te miejsca, które rzeczywiście masowo odwiedzają turyści. Niektóre z nich już osiągnęły swoją maksymalną „przepustowość”. Ten jakże pozytywny obraz zakłóca jedna kwestia – cudów natury w Polsce nie znają praktycznie cudzoziemcy. Goście z zagranicy nadal chcą przede wszystkim podróżować do Warszawy, Krakowa z Wieliczką i Oświęcimiem, Wrocławia czy do Trójmiasta. Ale już Bałtyk ich odstręcza jako „zbyt zimne” morze. Generalnie obcokrajowcom Polska nie kojarzy się jako kierunek przyrodniczy, choć i to powoli się zmienia. Między innymi dzięki Światowym Dniom Młodzieży i promocji szlaku Green Velo.
Jarosław Panek, rzecznik Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego bez wahania wskazuje na Świętokrzyski Park Narodowy jako bezkonkurencyjny numerr 1. na własnym obszarze. – W 2016 r. padł absolutny rekord 144 tys., przy czym przez ostatnie trzy lata odnotowujemy stały wzrost przyjezdnych – mówi Panek. – Również Jaskinia Raj pęka w szwach do tego stopnia, że latem nie wszyscy chętni mogą do niej wejść, bo ma swoje limity. Zimą prędzej zostanie przyjęty turysta, który wcześniej nie kupił biletu. Poprzedni rok jaskinia zamknęła wynikiem blisko 99 tys. zwiedzających - dodaje. I zaznacza, że takich hitów region ma z pewnością więcej, jak chociażby znany chyba każdemu Polakowi od czasów szkoły, sędziwy Dąb Bartek czy Nida, której nurtem organizuje już spływy kilkanaście firm, również z Warszawy. Problem polega na tym, że nikt nie mierzy ruchu turystycznego w tych miejscach, a przecież gdyby podjęto się tego zadania, wysokie statystyki mogłyby się przełożyć na dalsze ich upowszechnienie, gdyż zapewne powstałaby tu potrzebna infrastruktura noclegowo-gastronomiczna, a także turystyczna oferta uzupełniająca. Choć miejscowi z okolic Zagnańska, gdzie rośnie dąb już wyczuli koniunkturę i z roku na rok powiększa się oferta gospodarstw agroturystycznych i kwater.
Cały artykuł do przeczytania w Aktualnościach Turystycznych